strona główna   spis treści   strona Stowarzyszenia   strona UMK  



Absolwent

 BIULETYN STOWARZYSZENIA ABSOLWENTÓW UMK 

Nr 13, TORUŃ, WRZESIEŃ, 2008 r.


Przyjazny uniwersytet



  

[fot. Andrzej Romański]

Z prof. ANDRZEJEM RADZIMIŃSKIM, rektorem UMK, rozmawiają Winicjusz Schulz i Wojciech Streich

- Gdy usłyszał Pan wyniki wyborów, jaka pierwsza rzecz przyszła Panu na myśl?

- Pomyślałem, że stało się to, czego się spodziewałem. Oczywiście, liczyłem się też z możliwością przegranej. Przecież mogły zaważyć ostatnie prezentacje i dyskusje. Jednak przed wyborami odbyłem wiele spotkań, na których była bardzo żywa dyskusja na temat naszego uniwersytetu. Odnosiłem wówczas wrażenie, że moja wizja uczelni odpowiada społeczności akademickiej, która oczekuje poważnych zmian. W związku z tym spodziewałem się wygranej.

- Głosowanie było oczywiście tajne, ale, jak Pan przypuszcza, skąd otrzymał Pan największe poparcie, czyli komu głównie zawdzięcza Pan te prawie 60 procent głosów?

- Myślę, że nie można postawić tezy, iż w tych wyborach humaniści głosowali przeciwko "ścisłowcom". Dyskusje na wydziałach takich jak np. Biologii i Nauk o Ziemi, Chemii czy Matematyki i Informatyki, w których uczestniczyłem, pokazały, że jest w tamtych środowiskach duże zrozumienie dla poruszanych przeze mnie kwestii i dla mojego sposobu myślenia o Uniwersytecie. Oczywiście nie wiem, ile osób z tych wydziałów oddało na mnie swoje głosy, ale sądzę, że były takie osoby. I jest to dla mnie bardzo ważne. Jak i to, że wspierali mnie doktoranci oraz studenci. Oczywiście, nie wszyscy, ale przypuszczam, że większość.

- Które Pańskie argumenty mogły okazać się szczególnie przekonujące dla elektorów?

- Bardzo doceniam i szanuję ogromną pracę, jaką wykonał dla UMK rektor prof. Andrzej Jamiołkowski, zarówno w tej kadencji, jak i wcześniejszych. Natomiast ja inaczej niż on postrzegam Uniwersytet, sposób jego organizacji i codziennego działania. I nie jest to żadna krytyka. Po prostu uważam, że Uniwersytet powinien być instytucją otwartą i przyjazną (także na zewnątrz), że koniecznością jest dialog o wielu sprawach, o których się nie dyskutuje. Zarządzanie zaś w moim pojęciu polega nie tylko na zdobywaniu dodatkowych środków finansowych, ale również na jak najlepszym dostosowaniu struktur administracyjnych do dynamicznie zmieniających się potrzeb społeczności akademickiej. Polega ono wreszcie na umiejętności pracy w zespołach i wytwarzania poczucia odpowiedzialności za instytucję. Sądzę, że to były najważniejsze argumenty, które zadecydowały o wyniku wyborów. Wiele osób z naszej społeczności uważa, że Uniwersytet potrzebuje nowego otwarcia, nowych rozwiązań i pomysłów dla codziennego funkcjonowania.

- Przez chwilę spójrzmy na te wybory także z drugiej strony: ponad 40 procent elektorów poparło Pańskiego kontrkandydata. Co chciałby Pan im powiedzieć?

- Już w trakcie wyborów powiedziałem, że UMK to, niezależnie od wielości dyscyplin naukowych, jedna universitas. Napisałem to też wyraźnie w odpowiedzi na list gratulacyjny, który otrzymałem pocztą elektroniczną od prof. Stanisława Dembińskiego, byłego rektora UMK, którego bardzo szanuję. Zapewniłem go, że Uniwersytet zawsze był i będzie dla mnie całością i nie można w nim preferować np. fizyków, matematyków czy historyków. Właśnie to chcę powiedzieć zwolennikom prof. Andrzeja Jamiołkowskiego. Jednak reakcje właśnie niektórych przedstawicieli Wydziału Fizyki i Astronomii wskazywały, że obawiali się oni wprowadzenia przeze mnie takich zasad. Pragnę wyraźnie powiedzieć, że absolutnie nie jest to możliwe. Zastanawiam się tylko, czy fakt, że niektóre osoby formułowały takie obawy, miałby świadczyć o tym, iż dotychczas właśnie według takich preferencyjnych reguł funkcjonowały?

- Jak będzie wyglądała pełna ekipa rektorska i jakie zakresy czynności zamierza Pan przypisać poszczególnym osobom?

  


[fot. Andrzej Romański]

- Najbardziej klarowna jest sytuacja dotycząca stanowiska prorektora ds. Collegium Medicum, które zachowa prof. Małgorzata Tafil-Klawe. Także dość jasna jest sprawa prorektora ds. ekonomicznych i rozwoju - tę funkcję obejmie prof. Włodzimierz Karaszewski z Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania. Dodam, że w zakresie kompetencji prorektorów nie będzie informatyzacji, ponieważ działania związane z tymi kwestiami będą koordynowane w nieco inny sposób. Nie będzie już też prorektora ds. kształcenia i kadr, lecz prorektor ds. kształcenia, którym zostanie prof. Danuta Janicka z Wydziału Prawa. Jeśli chodzi o prorektora ds. badań naukowych i współpracy z zagranicą, to kandydatem jest dotychczasowy prorektor, prof. Andrzej Tretyn. Natomiast na pewno nastąpi zmiana na stanowisku prorektora ds. studentów. Moim kandydatem był prof. Leszek Kuk, który jednak, w wyniku braku pewności poparcia większości studentów, zrezygnował z kandydowania. Do pełnienia funkcji prorektora ds. studentów został zgłoszony przez elektorów studenckich aktualny dziekan Wydziału Humanistycznego, prof. Witold Wojdyło.

- Na koniec wyborczego zebrania prosił Pan dotychczasowego rektora - prof. Andrzeja Jamiołkowskiego, by ten nadal służył UMK swym bogatym doświadczeniem, bo to, by odwołać się do Pańskiego stwierdzenia, "nadal Jego uczelnia". Ale jak mogłaby praktycznie po 1 września ta działalność prof. Jamiołkowskiego na rzecz całego UMK wyglądać?

- Przede wszystkim miałem na myśli dokończenie bieżącej kadencji. Nie ma sensu ukrywać, że w trakcie wyborów pojawiły się pewne napięcia. Myślę jednak, że w ostatnim czasie doszliśmy do porozumienia i w związku z tym sprawy Uniwersytetu będą prowadzone we właściwy sposób. A rola, jaką prof. Andrzej Jamiołkowski mógłby odegrać już po ustąpieniu ze stanowiska? Myślę, że jeżeli zechciałby, to mógłby pomóc w ułatwieniu kontaktów z instytucjami zewnętrznymi, które on świetnie zna i w których sam jest bardzo dobrze postrzegany. Ale to już zależy tylko od niego.

- Promocja UMK staje się coraz ważniejszym zagadnieniem. Kto będzie kierował tymi sprawami i jakimi problemami powinien się zająć w nowym roku akademickim?

- W moim zamierzeniu zagadnienia te mają leżeć w gestii prorektora ds. ekonomicznych i rozwoju, czyli prof. Włodzimierza Karaszewskiego. Z tego, co wiem, jego wizja promocji UMK różni się od polityki prowadzonej w tym obszarze do tej pory. Jednak na szczegóły jest jeszcze za wcześnie. Tym niemniej sądzę, że myślenie o promocji w kategoriach targów edukacyjnych czy jakichś okazjonalnych imprez jest już dzisiaj daleko niewystarczające. Jednocześnie trzeba zerwać z myśleniem, że UMK jest uczelnią na tyle wspaniałą, że o jej względy wszyscy będą zabiegać. Prawda jest taka, że jesteśmy średniej klasy uniwersytetem europejskim. Możliwe, że jesteśmy najlepsi w całej Polsce północnej, ale o klasyfikacjach, na których można budować takie twierdzenie, decydować mogą różne kryteria. Gdyby za najważniejsze uznać uprawnienia do nadawania stopni naukowych, to mogłoby okazać się, że jesteśmy trzecim uniwersytetem w Polsce, ale przecież absolwent szkoły średniej, który wybiera się na studia, nie myśli o robieniu habilitacji. Powinniśmy jak najszybciej nawiązać autentyczny kontakt ze szkołami średnimi poprzez przedstawicieli poszczególnych wydziałów. Mam tu na myśli nie plakaty, ale kontakty bezpośrednie - by na lekcjach w szkołach pojawiali się na przykład wybitni profesorowie, aby coś uczniom w sposób zrozumiały zaprezentować. Uczniów szkół średnich można też przecież zapraszać do udziału w niektórych wykładach. To byłby jeden z kierunków promowania UMK. Przy okazji warto zauważyć, że do UMK w ogóle nie przychodzą absolwenci Gimnazjum i Liceum Akademickiego, co jest sytuacją nie do pomyślenia. Sądzę, że w najbliższych latach będziemy w stanie zapewnić sobie odpowiednią liczbę studentów. Chodzi jednak nie tylko o liczbę, ale przede wszystkim o poziom absolwentów szkół średnich podejmujących u nas studia. Niestety, obecnie dla najlepszych absolwentów bardzo rzadko UMK stanowi pierwszy wybór miejsca studiowania.

- W tych sprawach dużą rolę odgrywają też elementy socjalne oferty Uczelni.

- Niewątpliwie tak jest. Przodujemy na przykład pod względem udogodnień dla osób niepełnosprawnych. To jest dobry kierunek działań, który należy eksponować w naszej ofercie. Musimy też podjąć wysiłek na rzecz poprawy i rozbudowy infrastruktury sportowej. Wiele naszych obiektów uległo dewastacji. Trzeba dokonać ich rewitalizacji, co nie wymaga wielkich nakładów, a na dodatek w finansowaniu tych przedsięwzięć może uczestniczyć miasto. Nie potrzeba też na to wielu lat.

- Na czym będzie polegał bilans otwarcia finansów Uczelni, o którym Pan wspominał podczas wyborów?

- Przejmując obowiązki rektora, muszę mieć dokładną wiedzę na temat stanu finansów Uczelni. Dowiedziałem się już od rektora, że ubiegły rok został zamknięty nadwyżką budżetową w wysokości 7 mln zł. Ta sytuacja cieszy, ale - co pragnę podkreślić - wynika nie ze zmian strukturalnych w Uniwersytecie, lecz ze zwiększonej dotacji ministerialnej. Z drugiej jednak strony wiadomo, że tyle samo przeznaczyliśmy już na podwyżki, a zapowiedziany został też ich dalszy ciąg. Ponadto wpływy za studia niestacjonarne będą w tym roku, według szacunków kwestora, o kolejne 4 mln zł mniejsze niż w roku poprzednim. Nie wiadomo natomiast, jaka będzie ostateczna wysokość dotacji z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Krótko mówiąc, konieczne jest poznanie sytuacji finansowej Uczelni i poinformowanie o niej społeczności akademickiej.

Jeśli chodzi o finanse na rok 2009, to wydaje mi się, że wpływy z opłat za studia niestacjonarne będą jeszcze mniejsze. Z drugiej strony z toczących się w Sejmie prac nad budżetem można wnioskować, że dostaniemy z budżetu państwa więcej pieniędzy, w tym także jakąś kwotę na regulacje płac. Jednak w polityce może być różnie; mogą pojawić się na przykład tzw. niepokoje społeczne, w wyniku których fundusze przewidziane pierwotnie dla uczelni wyższych zostaną przesunięte na podwyżki np. dla górników. Musimy wziąć pod uwagę, że interesy naszej grupy zawodowej nie mają specjalnie silnych promotorów. W związku z tym trzeba zachować ostrożność.

- Podczas kampanii wyborczej niewiele mówiło się o Collegium Medicum. Czy to oznacza, że dotychczasowa struktura i sposób zarządzania tą jednostką zostaną utrzymane, czy też możemy spodziewać się zmian w tym zakresie?

- Od ponad roku przygotowywany był regulamin organizacyjny UMK. W pewnym momencie te prace jednak ustały. Według wersji roboczej miało nastąpić wchłonięcie struktur Collegium Medicum przez struktury toruńskie. Uważam, że przynajmniej przez kilka kolejnych lat struktura Collegium Medicum powinna zostać zachowana. Jest ona, bowiem na tyle specyficzna, że nie da się łatwo zunifikować części toruńskiej z bydgoską. Jak mówiłem przed wyborami, należy zachować pewną autonomię jednostek należących do Collegium Medicum. Próby dostosowywania na siłę istniejących w nim jednostek do toruńskich standardów mogłyby przynieść znacznie więcej szkody niż spodziewanych korzyści.

- Czy pierwszy telefon po poznaniu wyników wyborów wykonał Pan do... żony? Nie obawia się, że już za kilka miesięcy rzadko będzie widywać męża?

- Owszem, żona obawia się, że będzie mnie rzadziej widywać, natomiast pierwszy telefon wykonałem, o ile pamiętam, do córki. A to dlatego że córka zawsze szybko odbiera telefon, w odróżnieniu od żony.

- Dziękujemy za rozmowę. [Wywiad został przeprowadzony na początku kwietnia br.]


początek strony   strona główna   spis treści   strona Stowarzyszenia   strona UMK