strona główna   spis treści   strona Stowarzyszenia   strona UMK  



Absolwent

 BIULETYN STOWARZYSZENIA ABSOLWENTÓW UMK 

Nr 12, TORUŃ, WRZESIEŃ, 2007 r.



Wiersze Krystyny Rojszyk-Wolnomiejskiej
Toruń, młodość i nieubłagany zmierzch


  


[fot. nadesłana]

Krystyna Rojszyk-Wolnomiejska urodziła się w 1937 roku w Poznaniu. Wojnę spędziła z rodzicami na Wołyniu i Lubelszczyźnie. Szkołę podstawową
i liceum zaliczyła we Włocławku, następnie przez trzy lata pracowała w sławnej włocławskiej Celulozie, po czym zamieszkała w Toruniu i w 1962 roku uzyskała tytuł magistra na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi UMK. Potem był roczny staż asystencki u profesora Mikulskiego w pracowni hydrobiologii, a przez kolejne trzydzieści lat uczyła biologii w Technikum Ogrodniczym w Aleksandrowie Kujawskim, gdzie do dziś mieszka. Po drodze było małżeństwo, macierzyństwo, śmierć rodziców, różne przypadki życiowe, lepsze i gorsze, wzloty i upadki, szczęście i smutek. Ma dwie córki, też nauczycielki, troje wnuków, jest na emeryturze i od lat hołubi porzucone zwierzęta.

Pisała prawie całe życie. Pierwszy wiersz napisała, gdy miała niecałe siedem lat, i był to utwór szalenie patriotyczny, nawiązujący do walki z niemieckim okupantem. Potem pisała stale: wiersze, opowiadania, młodzieńcze sztuki teatralne. Ale głównie była to poezja - towarzyszyła prawie wszystkim dniom jej życia - twierdzi, że gdyby miała napisać autobiografię, dałaby jej tytuł "życie wierszem pisane".

W liceum była tak zwaną szkolną poetką, trochę publikowała w lokalnej prasie, w "Gazecie Kujawskiej", "Tygodniku Morskim", dzięki poecie i redaktorowi Wiesławowi Rogowskiemu miała "swoje pięć minut" w bydgoskim radiu. Dwukrotnie była laureatką Toruńskiej Wiosny Poetyckiej: trzecie miejsce za wiersz "Ja Eurydyka" i wyróżnienie za cykl "Z południa". Dwa utwory znalazły się w wydanym przez toruński ZSP "Almanachu Poezji 1966", kilka trafiło do "Antologii Poezji 2001".

Niestety, jest zodiakalną Rybą, na tyle chwiejną, że zbyt łatwo zrezygnowała z zabiegów o publikację swoich utworów, znają je więc głównie jej bliscy. Jej życie, zafascynowanie przyrodą, pięknem i grozą świata są w tych wierszach. Bratowa Krystyny Rojszyk-Wolnomiejskiej nazywa ją "poetką ekologiczną", a ona myśli, że tak naprawdę jest - "poetką serca".

Poetka wybrała dla nas "kilka utworów z tak wielu, [...] poczynając od Torunia i pięknej młodości aż do nadchodzącego nieubłaganie zmierzchu".
 

Z południa -1962 rok

5. Moravsky Kras Ranki są tu zielone jak głęboka woda
W południe można widzieć jak pływają pstrągi
Lub odwiedzić podziemia wypełnione chłodem
Zejść po kamiennych ścieżkach aż do wnętrza ziemi
I zdumieć się jak pięknie
Chociaż brak tu słońca
Pod wieczór czas nastaje żeby zwiedzić lasy
I z ciężkim biciem serca spojrzeć w dół ze skały
Potem gdy dymią szczyty
Dobrze być zmęczonym
I nocą spać spokojnie bo powietrze czyste
Wędrówka - 1960 rok Wszystkie drzewa wysokie
To nasz dach zielony
Biegną smukłym szeregiem lipy i topole
Rzadziej jasnozielone dłoniolistne klony
A dalej w głębi sosny puszyste i wonne
Oblegają nas łąki ziołowym zapachem
Może to świerszcze pszczoły ociężałe trzmiele
Fioletowe firletki i drżące turzyce
Płyniemy siwą rzeką
Szosy szosy lśniące
Ucieczka z codzienności
Nasze małe szczęście

Lata osiemdziesiąte - dziewięćdziesiąte

Przemijanie Czekam Ciebie
A czas biegnie
Miękko tupią godzin myszy
Miałki piach
Czy udajesz
Czy nie słyszysz
Rok za rokiem w wielkiej ciszy
Staje w drzwiach
 
Czekam Ciebie
Czas wciąż biegnie
Krążą sowy dni miesięcy
Wciąż ich więcej
Coraz więcej
Przyjdzie czas
Zasnuje mi twarz i usta
Beznadziejna
Wroga pustka
Miałki piach
xxx Weszłam na most samotności
Smutek pode mną jak rzeka
Odchodzą moje miłości
A droga jeszcze daleka
Weszłam na most samotności
Wiatrem pokrewna i ciszy
Kroczę nad rzeką ciemności
A drugi brzeg coraz bliższy
xxx Ach to wchodzenie w dalekie cmentarze
To oświetlanie grobów lampkami tęsknoty
To milczące spotkania z cieniami bez twarzy
I bezcielesnych dłoni nieuchwytny dotyk
Ach, mokra cisza ziemi zapach zgniłych liści
I te chłodne czeluście gdzie zejdziemy wszyscy
xxx W wielkiej Świątyni Boga
Modlę się
Bardzo gorąco
Psy stoją
Przy moich nogach
Nade mną
Księżyc i słońce
Poprzez witraże gałązek
Blask płynie
Chłodny i czysty
Wysokie sklepienie wiąże
Zimowy Kościół bezlistny
xxx Być pielgrzymem
Iść drogą
Nocować pod krzakiem
Budzić się razem z słońcem
I ptasią kapelą
Wędrować do wieczności
I spotykać ludzi
Którzy chlebem i wodą
Chętnie się podzielą
Usłyszeć szelest trawy
I owadzie głosy
I dojść
I pić u źródła
I wzlecieć w niebiosa

Córkom

Jasi Zbożowa panna
Płynąca lekką stopą
Przez bezludne lasy
Kryształ i krzemień
Osty i bławatki
I gorzki
Czuły smutek
Pod zbroją
Ze stali
Kasi Czyją matką jestem - człowieczą
Ni hetmana, ni króla, ni łotra
Rodzę w męce, w bolesnej niewiedzy
Co przed nimi, co w drodze ich spotka
Jestem matką - nie czarną, nie białą
Nie żydowską, nie ruską, nie polską
Rodzę dziecko bezbronne i nagie
Które płacze i krzyczy zbyt głośno
Ja uciszam, całuję, kołyszę
Tulę ciepłe pisklęta do serca
Nie bogata, nie głupia, nie mądra
Cicha, zwykła matka człowiecza
xxx - 2005 rok Byłam
Miłym dzieckiem
Byłam
Ładną dziewczyną
Byłam
Piękną kobietą
Jestem starą kobietą
Będę tylko człowiekiem
Trzy dni Świata - 3 kwiecień 2004 rok Czwartek
Senna lepkość powietrza
Zmęczenie
Wieczorem
Ognisty podmuch bólu
Piątek
Krzyż cierpienia
Rozpięty nad Światem
Oczekiwania
Sobota
Powolne dogasanie świecy
Spełnianie kielicha
Do dna
Amen
Cisza
Miłosierdzie nad nami

początek strony   strona główna   spis treści   strona Stowarzyszenia   strona UMK