U progu wakacji doszła do Stowarzyszenia Absolwentów UMK smutna wiadomość:
8 lipca zmarła po długiej chorobie Irena Szczurek, w niecałe 10 miesięcy
po nagłej śmierci męża Tomasza. Pożegnaliśmy ją 11 lipca na Cmentarzu Komunalnym
w Toruniu.
Irena Kautz urodziła się 27 września 1938 roku w Bydgoszczy. Uczęszczała
do Liceum Ogólnokształcącego nr 2 im. Adama Mickiewicza w Bydgoszczy, gdzie
maturę zdała w 1956 roku. Po kilku miesiącach podjęła studia na kierunku
fizyka na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Początkowo codziennie
dojeżdżała z Bydgoszczy - a trzeba było niekiedy wstawać o 4.00, aby zdążyć
na ranne wykłady - później zamieszkała wraz z koleżanką w Toruniu, w wynajętym
pokoju. Z okresu studiów wspominają ją koledzy jako osobę bardzo koleżeńską,
przyjazną ludziom, choć kontakt z nią utrudniały wspomniane dojazdy z Bydgoszczy.
Tak się złożyło, że ja także znałam Irenę z tego okresu, bo na II roku
fizyki prowadziłam wtedy zajęcia z astronomii ogólnej; w roku akademickim
1957/58 była wśród 31 studentów. Pamiętam jej wyraźny podpis na liście
obecności: Kautz Irena. I odnalazłam w moim notesie, że na egzaminie po
II semestrze otrzymała ocenę bardzo dobrą. To musiało być w czerwcu 49
lat temu
Pracę magisterską pisała Kautz pod kierunkiem dr Apolonii Wrzesińskiej,
tytuł brzmiał: "Termoluminescencja siarczku cynku aktywizowanego miedzią".
Praca została oceniona jako bardzo dobra. Egzamin magisterski odbył się
28 czerwca 1961 roku przed komisją złożoną z prof. Aleksandra Jabłońskiego,
doc. Wandy Janusowej i doc. Zenona Czerwińskiego, chemika, ówczesnego prodziekana
Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii UMK. Wynik egzaminu brzmiał: bardzo
dobry.
Dr Apolonia Wrzesińska współpracowała w owym czasie z Przemysłowym Instytutem
Elektroniki (PIE), nic więc dziwnego, że kilkoro z jej magistrantów, wśród
nich Irena Kautz, zostało zaraz po ukończeniu studiów tam zatrudnionych.
Irena rozpoczęła pracę w Pracowni Elektroluminescencji PIE, początkowo
jeszcze w prowizorycznym pomieszczeniu przy ul. Bażyńskich, potem przy
ul. Młodzieżowej. Rok później, na jesieni 1962 roku, rozpoczął również
pracę w PIE mój zmarły mąż, Henryk Iwaniszewski.
Pod koniec 1961 roku na przyjęciu z okazji ślubu koleżanki i kolegi
z PIE poznała swego przyszłego męża, Tomasza Szczurka, który studia z fizyki
ukończył 2 lata wcześniej i był już asystentem, potem starszym asystentem
w Katedrze Fizyki Doświadczalnej UMK. Państwo Szczurkowie doczekali się
dwójki dzieci.
Irena Szczurek pracowała 29 lat przy ul. Młodzieżowej, a jej zakład
pracy nazywał się najpierw PIE, potem Instytut Technologii Elektronowej
(ITS), a wreszcie Zakłady UNITRA-CEMI, gdzie Irena kierowała całym wieloosobowym
zespołem produkującym diody.
W listopadzie 1990 roku wskutek rozwijającej się choroby nowotworowej
musiała zrezygnować z pracy. Ale gdy tylko stan jej się polepszył, gdy
choroba została zatrzymana na kilka lat, włączyła się do pracy społecznej
na rzecz innych, cierpiących tak jak ona sama, których trzeba było wspomagać,
podnosić na duchu. Należała do liderek ruchu Amazonek, jakiś czas była
nawet przewodniczącą na okręg toruński.
Absolwenci fizyki z rocznika 1961 byli ze sobą bardzo zżyci, toteż utrzymywali
ze sobą cały czas kontakty koleżeńskie, organizowali spotkania po 30, 40
latach po skończeniu studiów. Ostatnie spotkanie, zaplanowane na 50-lecie
rozpoczęcia studiów na jesieni 2006 roku, odbyło się nieco wcześniej, wszyscy
bowiem zjechali się na pogrzeb Tomasza Szczurka, 23 września ubiegłego
roku. A gdy 8 lipca 2007 roku nadeszła wiadomość o odejściu Ireny Szczurek,
natychmiast rozdzwoniły się telefony, z jednego końca Polski na drugi,
a nawet do innych krajów, bo to przecież był okres wakacyjnych wyjazdów.
I w dniu 11 lipca przyjaciele stawili się licznie, przerywając wakacje,
przybywając z daleka, gdzieś znad morza i znad jezior, solidarnie, aby
pokazać, że w ostatniej drodze chcą jeszcze towarzyszyć swej koleżance.
Irena i Tomasz Szczurkowie od początku należeli do Stowarzyszenia Absolwentów
UMK. Tomasz był przez długie lata przewodniczącym Komisji Rewizyjnej, a
Irena - członkiem Rady Stowarzyszenia. Gdy tylko zdrowie jej pozwalało,
zjawiała się na posiedzeniach Rady, raz na kwartał. Ostatni raz była jeszcze
na jesieni ubiegłego roku, przynosząc fotografię zmarłego męża do artykułu,
jaki ukazał się w grudniowym "Głosie Uczelni".
Bardzo dzielnie zniosła nagłe odejście Tomasza, została sama w swym
domu na toruńskim osiedlu Wrzosy. Córka i syn bardzo się starali jej pomagać.
Mam w pamięci długą rozmowę z Ireną w jej domu w ubiegłym roku. Podziwiałam
jej niesłychany hart ducha, spokój, szerokie zainteresowania, ale i talenty
organizacyjne. Bo przecież bardzo systematycznie, stopniowo, przygotowywała
swoje spodziewane odejście. Powoli dojrzewała do tego odejścia...
Pozostajemy wdzięczni Irenie za piękny wzór życia, za głębokie zrozumienie,
że każdy ma tu jakieś zadanie do spełnienia, i za pogodę, i uśmiech, jakim
do końca obdarzała swoje otoczenie.
Cecylia Iwaniszewska
PS. Składam serdeczne podziękowania przyjaciołom Ireny, którzy zechcieli
mi podać parę szczegółów z jej życia. Informacje dotyczące ukończenia studiów
pochodzą z Archiwum UMK. C.I.