strona główna   spis treści   strona Stowarzyszenia   strona UMK  



Absolwent

 BIULETYN STOWARZYSZENIA ABSOLWENTÓW UMK 

TORUŃ, Nr 11, WRZESIEŃ, 2006 r.



DROGA PRZEZ SZEŚĆDZIESIĘCIOLECIE
Bez szargania świętości

"Kopa lat... albo szarganie świętości. Pracownicy Uniwersytetu we wspomnieniach i anegdocie". Podczas cyklicznego spotkania profesorskiego w Pałacu Dąmbskich, 13 kwietnia 2005 r., ten temat przywołał w pamięci żyjących liczne grono znanych i popularnych postaci Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, szczególnie z pierwszych lat istnienia uniwersytetu. Zarówno główni prelegenci, jak i uczestnicy spotkania postarali się, aby wspomnienia były żywe, ciekawe i urozmaicone. Funkcję moderatora dyskusji pełnił prof. Czesław Łapicz.


Sporo zabawnych opowiastek dotyczyło profesorów Konrada Górskiego - historyka literatury i Karola Górskiego - historyka. Nie łączyło ich żadne pokrewieństwo, Konrad pochodził z Wilna, Karol z Poznania. Ze względu na zbieżność nazwisk często ich mylono, co szczególnie zdarzało się dziennikarzom. Gdy więc pytano Konrada, co sądzi o najnowszych pracach nt. zakonu krzyżackiego, bardzo się irytował, gdyż zabiegał o swój wizerunek w mediach jako znawcy literatury i kultury. Natomiast Karol ze stoickim spokojem traktował pytania w rodzaju: Kiedy skończy redagować Słownik Mickiewiczowski?


Prawda czy plotka?


Najwięcej jednak wspomnień i anegdot dotyczyło drugiego po Kolankowskim rektora UMK, prof. Karola Koranyiego. Była to postać tyle znacząca, co i kontrowersyjna. Według prof. Stanisława Salmonowicza, który robił u Koranyiego doktorat w Warszawie, był to najwybitniejszy w Polsce historyk prawa pierwszej połowy XX wieku. Autor wielu prac naukowych i znanego podręcznika wychował grono znakomitych uczniów. Zarzuca mu się jednak, że w latach pięćdziesiątych, pisząc książki naukowe, często cytował klasyków marksizmu-leninizmu, a nawet jest autorem kiczu "Wybitne osiągnięcia językoznawcze Stalina". Koranyi czynił tak - tłumaczył prof. Salmonowicz - wyznając zasadę uczonych amerykańskich: pisz albo zgiń. Czasem nawet byle co, byle... z nazwiskiem.

Z usposobienia Koranyi był cholerykiem, w kontaktach z ludźmi często bywał obcesowy, nie przebierał w słowach. We wspomnieniach nieżyjącego dyrektora administracyjnego UMK Stanisława Staniszewskiego zapisał się następujący epizod. Rektor Koranyi, sąsiadujący gabinetem z dyrektorem, zawsze chodził do domu pieszo, o jednakowej godzinie 13.30. Żona jego o tej godzinie nastawiała ziemniaki na obiad. Miał niedaleko, z Maiusa szedł na ul. Szymanowskiego. Pewnego dnia jednak padał rzęsisty deszcz i rektor postanowił skorzystać z samochodu służbowego, jedynego wówczas na uczelni. Zszedł na dół, ale samochodu nie było. Od portiera dowiedział się, że dyrektor pożyczył samochód jakiemuś profesorowi. Wpada więc Koranyi do dyrektora, krzycząc od progu: - Ja wiem, że pan ma mnie w d.... Tylko bardzo proszę, żeby pan miał mnie w d....., jak deszcz nie pada!

Albo inne zdarzenie, przytoczone podczas spotkania przez prof. Jerzego Tomaszewskiego. Podczas sesji egzaminacyjnej student, który nie zdał u Profesora egzaminu, wychodzi na korytarz i mówi: - Ten skurczybyk oblał mnie! A nie widział, że z tyłu za nim stoi Koranyi i wszystko słyszy. Profesor natychmiast zripostował: - Proszę pana, tu jest uniwersytet, należy więc używać tytułów naukowych.

Jednym z głównych prelegentów podczas spotkania był prof. Salmonowicz. Dużą część swojego wystąpienia poświęcił prof. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej, twórczyni Muzeum Etnograficznego w Toruniu. W jej mieszkaniu, w latach 60., 70. i 80. ub. wieku, spotykali się ludzie ze środowiska wileńskiego. Profesor, sam pochodzący z Wilna, przybliżył klimat tych spotkań towarzysko-intelektualnych i ludzi biorących udział w tych spotkaniach.

Drugim takim "salonem" w tamtych latach było mieszkanie Barbary Narębskiej-Dębskiej i Józefa Kozłowskiego - znanych w Toruniu plastyków. Przychodzili tutaj artyści, dziennikarze, literaci. Prowadzono swobodne rozmowy na temat sztuki, historii, ale i polityki. Wiadomo było, że prof. Kozłowski był uczestnkiem wyprawy na Kijów i gorącym zwolennikiem Piłsudskiego, czym się chwalił nawet przed sekretarzami partii. Spotkania miały tu charakter imprez artystycznej cyganerii, więc i za kołnierz nie wylewano...

Innym prelegentem był dr Michał Wazgird, pamiętający początki UMK jako student chemii. W swoich rozważaniach sięgnął aż do postaci patrona uczelni Mikołaja Kopernika. Będąc przez wiele lat przewodnikiem po Toruniu, zetknął się z podawaniem nieprawdziwych danych dotyczących wielkiego astronoma. Otóż był okres, że wskazywano dwa domy, w których miał się on urodzić. Na jednym widniała tablica w języku polskim, na drugim - w niemieckim. I wówczas żartowano, że Toruń ma dwóch Koperników. Wątpliwości dotyczyły też miejsca pochówku astronoma. Przez długi czas wskazywano na toruńską Katedrę św. św. Janów, dokładnie pod pierwszym filarem z prawej strony świątyni. Dziś już wiadomo, że szczątki Kopernika znajdują się w podziemiach katedry we Fromborku.

Dr Wazgird przypomniał także wiele ciekawych, ale i zabawnych momentów z początków Uniwersytetu i Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego.

Trzecia prelegentka, dr Zofia Zatorska, dostarczyła swoje wspomnienia na piśmie, a odczytał je prof. Łapicz. Była to ciekawa rozprawka na temat powstawania anegdot, ich funkcjonowania, charakteryzowania w ten sposób poszczególnych osób, ale i grup ludzkich oraz poczucia humoru, jaki preferują. Ogólnie - pisze dr Zatorska - wśród pracowników UMK przeważał humor ciepły - żart rzucony na poczekaniu, z samego zamiłowania do dowcipu. W tekście znalazła się też anegdota współczesna. Latem ubiegłego roku przyjechał do Torunia prof. Ludwik Tomiałowicz z Uniwersytetu Wrocławskiego, dawny student UMK. Wdał się w dyskurs z taksówkarzem, zdradzając nieopatrznie, że zna obecnego rektora z okresu swoich studiów na UMK. Taksówkarz był wyraźnie poruszony i stwierdził: - Proszę pana, my tu uważamy rektora za najważniejszą osobę w mieście, ważniejszą nawet od prezydenta miasta!

Nie wszyscy zapowiadani prelegenci mogli przybyć na spotkanie, ale lukę tę z powodzeniem wypełniły osoby z sali - profesorowie: Józef Szudy, Jerzy Tomaszewski, Andrzej Tomczak, Stanisław Aleksandrowicz, Witold Wróblewski - opowiadając ciekawostki i zabawne zdarzenia z życia UMK. W nurt wspomnień włączył się także, przebywający gościnnie w Toruniu z wykładem, prof. Jan Stankowski z Poznania, założyciel Instytutu Fizyki Molekularnej PAN. Wspominał twórcę toruńskiej fizyki - wielkiego prof. Aleksandra Jabłońskiego, którego model fluorescencji jest powszechnie znany w literaturze światowej, mówił o gafie, jaką popełniło czasopismo "Spektroskopia", pisząc, iż ten i inni profesorowie wywodzą się z "litewskiego Uniwersytetu Wileńskiego". Gdy posłano tam sprostowanie, że chodzi o Uniwersytet Stefana Batorego, odpowiedziano: "Redakcja ma świadomość, że Stefan Batory był królem Polski"... Padły też z ust prof. Stankowskiego pochlebne słowa o Toruniu jako mieście prawdziwie uniwersyteckim i pochwała dla pomysłu pomnika upamiętniającego Zbigniewa Lengrena. Przypomniał żartobliwe powiedzenie tego rysownika: "Praca to niekoniecznie jest rzecz przyjemna, ale gdzieś rano trzeba pójść". I to mnie pcha do pracy naukowej w fizyce - żartował prof. Stankowski.


Z ciepłym humorem


Dużo śmiechu wywołała też anegdota opowiedziana przez prof. Aleksandrowicza. Gdy w latach pięćdziesiątych był aspirantem na uniwersytecie w Poznaniu, uczestniczył, podobnie jak cała społeczność uniwersytecka, w akademii 7 listopada, wiadomo, z jakiej okazji. Uroczystość odbywała się w wielkiej auli o wspaniałej akustyce. Za ogromnym stołem prezydialnym siedział samotnie rektor Suszko, a przy mównicy męczył się Stanisław Kubiak z referatem nt. rewolucji październikowej. Podczas jego wygłaszania popełnił jakiś błąd gramatyczny i zaraz na sali rozległ się cichutki śmieszek. Rozgniewany rektor Suszko, który zawsze chodził z ciężką laską, gdyż utykał na jedną nogę, wstał, wyrżnął lagą w stół z całej siły i podniesionym głosem zawołał: "Proszę państwa, proszę się nie śmiać, przyjaźń polsko-radziecka to nic wesołego". Dopiero na sali rozległa się salwa śmiechu...

Jeszcze wiele innych ciekawych zdarzeń i znanych oraz niepowtarzalnych postaci, które na stałe wpisały się w historię i tradycję UMK, przywoływano podczas kwietniowego spotkania. Dodatkowym urozmaiceniem były quizy, konkursy i zagadki, przygotowane przez studentki pod kierunkiem Katarzyny Zachariasz z Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych. Nagrodą dla zwycięzców były gadżety z akcentami 60-lecia UMK.

Danuta Seweryn-Ciesielska

początek strony   strona główna   spis treści   strona Stowarzyszenia   strona UMK