"Kopa lat... albo szarganie świętości. Pracownicy Uniwersytetu we
wspomnieniach i anegdocie". Podczas cyklicznego spotkania profesorskiego
w Pałacu Dąmbskich, 13 kwietnia 2005 r., ten temat przywołał w pamięci
żyjących liczne grono znanych i popularnych postaci Uniwersytetu Mikołaja
Kopernika w Toruniu, szczególnie z pierwszych lat istnienia uniwersytetu.
Zarówno główni prelegenci, jak i uczestnicy spotkania postarali się, aby
wspomnienia były żywe, ciekawe i urozmaicone. Funkcję moderatora dyskusji
pełnił prof. Czesław Łapicz.
Sporo zabawnych opowiastek dotyczyło profesorów Konrada Górskiego -
historyka literatury i Karola Górskiego - historyka. Nie łączyło ich żadne
pokrewieństwo, Konrad pochodził z Wilna, Karol z Poznania. Ze względu na
zbieżność nazwisk często ich mylono, co szczególnie zdarzało się dziennikarzom.
Gdy więc pytano Konrada, co sądzi o najnowszych pracach nt. zakonu krzyżackiego,
bardzo się irytował, gdyż zabiegał o swój wizerunek w mediach jako znawcy
literatury i kultury. Natomiast Karol ze stoickim spokojem traktował pytania
w rodzaju: Kiedy skończy redagować Słownik Mickiewiczowski?
Prawda czy plotka?
Najwięcej jednak wspomnień i anegdot dotyczyło drugiego po Kolankowskim
rektora UMK, prof. Karola Koranyiego. Była to postać tyle znacząca, co
i kontrowersyjna. Według prof. Stanisława Salmonowicza, który robił u Koranyiego
doktorat w Warszawie, był to najwybitniejszy w Polsce historyk prawa pierwszej
połowy XX wieku. Autor wielu prac naukowych i znanego podręcznika wychował
grono znakomitych uczniów. Zarzuca mu się jednak, że w latach pięćdziesiątych,
pisząc książki naukowe, często cytował klasyków marksizmu-leninizmu, a
nawet jest autorem kiczu "Wybitne osiągnięcia językoznawcze Stalina". Koranyi
czynił tak - tłumaczył prof. Salmonowicz - wyznając zasadę uczonych amerykańskich:
pisz albo zgiń. Czasem nawet byle co, byle... z nazwiskiem.
Z usposobienia
Koranyi był cholerykiem, w kontaktach z ludźmi często bywał obcesowy, nie
przebierał w słowach. We wspomnieniach nieżyjącego dyrektora administracyjnego
UMK Stanisława Staniszewskiego zapisał się następujący epizod. Rektor Koranyi,
sąsiadujący gabinetem z dyrektorem, zawsze chodził do domu pieszo, o jednakowej
godzinie 13.30. Żona jego o tej godzinie nastawiała ziemniaki na obiad.
Miał niedaleko, z Maiusa szedł na ul. Szymanowskiego. Pewnego dnia jednak
padał rzęsisty deszcz i rektor postanowił skorzystać z samochodu służbowego,
jedynego wówczas na uczelni. Zszedł na dół, ale samochodu nie było. Od
portiera dowiedział się, że dyrektor pożyczył samochód jakiemuś profesorowi.
Wpada więc Koranyi do dyrektora, krzycząc od progu: - Ja wiem, że pan ma
mnie w d.... Tylko bardzo proszę, żeby pan miał mnie w d....., jak deszcz
nie pada!
Albo inne zdarzenie, przytoczone podczas spotkania przez prof.
Jerzego Tomaszewskiego. Podczas sesji egzaminacyjnej student, który nie
zdał u Profesora egzaminu, wychodzi na korytarz i mówi: - Ten skurczybyk
oblał mnie! A nie widział, że z tyłu za nim stoi Koranyi i wszystko słyszy.
Profesor natychmiast zripostował: - Proszę pana, tu jest uniwersytet, należy
więc używać tytułów naukowych.
Jednym z głównych prelegentów podczas spotkania
był prof. Salmonowicz. Dużą część swojego wystąpienia poświęcił prof. Marii
Znamierowskiej-Prüfferowej, twórczyni Muzeum Etnograficznego w Toruniu.
W jej mieszkaniu, w latach 60., 70. i 80. ub. wieku, spotykali się ludzie
ze środowiska wileńskiego. Profesor, sam pochodzący z Wilna, przybliżył
klimat tych spotkań towarzysko-intelektualnych i ludzi biorących udział
w tych spotkaniach.
Drugim takim "salonem" w tamtych latach było mieszkanie
Barbary Narębskiej-Dębskiej i Józefa Kozłowskiego - znanych w Toruniu plastyków.
Przychodzili tutaj artyści, dziennikarze, literaci. Prowadzono swobodne
rozmowy na temat sztuki, historii, ale i polityki. Wiadomo było, że prof.
Kozłowski był uczestnkiem wyprawy na Kijów i gorącym zwolennikiem Piłsudskiego,
czym się chwalił nawet przed sekretarzami partii. Spotkania miały tu charakter
imprez artystycznej cyganerii, więc i za kołnierz nie wylewano...
Innym
prelegentem był dr Michał Wazgird, pamiętający początki UMK jako student
chemii. W swoich rozważaniach sięgnął aż do postaci patrona uczelni Mikołaja
Kopernika. Będąc przez wiele lat przewodnikiem po Toruniu, zetknął się
z podawaniem nieprawdziwych danych dotyczących wielkiego astronoma. Otóż
był okres, że wskazywano dwa domy, w których miał się on urodzić. Na jednym
widniała tablica w języku polskim, na drugim - w niemieckim. I wówczas
żartowano, że Toruń ma dwóch Koperników. Wątpliwości dotyczyły też miejsca
pochówku astronoma. Przez długi czas wskazywano na toruńską Katedrę św.
św. Janów, dokładnie pod pierwszym filarem z prawej strony świątyni. Dziś
już wiadomo, że szczątki Kopernika znajdują się w podziemiach katedry we
Fromborku.
Dr Wazgird przypomniał także wiele ciekawych, ale i zabawnych
momentów z początków Uniwersytetu i Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego.
Trzecia
prelegentka, dr Zofia Zatorska, dostarczyła swoje wspomnienia na piśmie,
a odczytał je prof. Łapicz. Była to ciekawa rozprawka na temat powstawania
anegdot, ich funkcjonowania, charakteryzowania w ten sposób poszczególnych
osób, ale i grup ludzkich oraz poczucia humoru, jaki preferują. Ogólnie
- pisze dr Zatorska - wśród pracowników UMK przeważał humor ciepły - żart
rzucony na poczekaniu, z samego zamiłowania do dowcipu. W tekście znalazła
się też anegdota współczesna. Latem ubiegłego roku przyjechał do Torunia
prof. Ludwik Tomiałowicz z Uniwersytetu Wrocławskiego, dawny student UMK.
Wdał się w dyskurs z taksówkarzem, zdradzając nieopatrznie, że zna obecnego
rektora z okresu swoich studiów na UMK. Taksówkarz był wyraźnie poruszony
i stwierdził: - Proszę pana, my tu uważamy rektora za najważniejszą osobę
w mieście, ważniejszą nawet od prezydenta miasta!
Nie wszyscy zapowiadani
prelegenci mogli przybyć na spotkanie, ale lukę tę z powodzeniem wypełniły
osoby z sali - profesorowie: Józef Szudy, Jerzy Tomaszewski, Andrzej Tomczak,
Stanisław Aleksandrowicz, Witold Wróblewski - opowiadając ciekawostki i
zabawne zdarzenia z życia UMK. W nurt wspomnień włączył się także, przebywający
gościnnie w Toruniu z wykładem, prof. Jan Stankowski z Poznania, założyciel
Instytutu Fizyki Molekularnej PAN. Wspominał twórcę toruńskiej fizyki -
wielkiego prof. Aleksandra Jabłońskiego, którego model fluorescencji jest
powszechnie znany w literaturze światowej, mówił o gafie, jaką popełniło
czasopismo "Spektroskopia", pisząc, iż ten i inni profesorowie wywodzą
się z "litewskiego Uniwersytetu Wileńskiego". Gdy posłano tam sprostowanie,
że chodzi o Uniwersytet Stefana Batorego, odpowiedziano: "Redakcja ma świadomość,
że Stefan Batory był królem Polski"... Padły też z ust prof. Stankowskiego
pochlebne słowa o Toruniu jako mieście prawdziwie uniwersyteckim i pochwała
dla pomysłu pomnika upamiętniającego Zbigniewa Lengrena. Przypomniał żartobliwe
powiedzenie tego rysownika: "Praca to niekoniecznie jest rzecz przyjemna,
ale gdzieś rano trzeba pójść". I to mnie pcha do pracy naukowej w fizyce
- żartował prof. Stankowski.
Z ciepłym humorem
Dużo śmiechu wywołała
też anegdota opowiedziana przez prof. Aleksandrowicza. Gdy w latach pięćdziesiątych
był aspirantem na uniwersytecie w Poznaniu, uczestniczył, podobnie jak
cała społeczność uniwersytecka, w akademii 7 listopada, wiadomo, z jakiej
okazji. Uroczystość odbywała się w wielkiej auli o wspaniałej akustyce.
Za ogromnym stołem prezydialnym siedział samotnie rektor Suszko, a przy
mównicy męczył się Stanisław Kubiak z referatem nt. rewolucji październikowej.
Podczas jego wygłaszania popełnił jakiś błąd gramatyczny i zaraz na sali
rozległ się cichutki śmieszek. Rozgniewany rektor Suszko, który zawsze
chodził z ciężką laską, gdyż utykał na jedną nogę, wstał, wyrżnął lagą
w stół z całej siły i podniesionym głosem zawołał: "Proszę państwa, proszę
się nie śmiać, przyjaźń polsko-radziecka to nic wesołego". Dopiero na sali
rozległa się salwa śmiechu...
Jeszcze wiele innych ciekawych zdarzeń i znanych
oraz niepowtarzalnych postaci, które na stałe wpisały się w historię i
tradycję UMK, przywoływano podczas kwietniowego spotkania. Dodatkowym urozmaiceniem
były quizy, konkursy i zagadki, przygotowane przez studentki pod kierunkiem
Katarzyny Zachariasz z Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych.
Nagrodą dla zwycięzców były gadżety z akcentami 60-lecia UMK.
Danuta Seweryn-Ciesielska