Myśl o spotkaniu z dawnymi koleżankami i kolegami powstała dosyć dawno,
ale najwcześniej została sformułowana przez Ryszarda Sudzińskiego, profesora
tytularnego z naszego Uniwersytetu. Pomysłem podzielił się z dr Henryką
Duczkowską-Moraczewską, kierownikiem Archiwum UMK, która postanowiła szybko
wcielić w życie ów pomysł. Jego realizacja wcale nie była taka prosta,
mimo iż pozostawała w fachowych rękach szefa Archiwum, instytucji zaprawionej
w prowadzeniu poszukiwań. Wydobycie adresów dawnych studentów z akt studenckich,
ich uzupełnienie i uaktualnianie często nieformalnymi drogami, a potem
nawiązanie kontaktu i czekanie na rezultaty zajęło nieoczekiwanie dużo
czasu. Nareszcie w tym roku kwestie spotkania po latach mogły dojść do
skutku - toruńskie środowisko było gotowe na przyjęcie gości.
Na telefoniczne pytania, ankiety, rozmowy bezpośrednie odpowiedziała
grupa dwudziestoosobowa, z ogólnej liczby 46 dawnych absolwentów historii
UMK rocznika 1969. Wielu z pozostałych przysyłało usprawiedliwienia swojej
nieobecności; przepraszali za kolidowanie terminu z innymi zajęciami, żałowali,
że wydarzenia rodzinne i zawodowe uniemożliwiają przybycie do Torunia.
Prosili o przekazanie pozdrowień uczestnikom uroczystości i wyrażali nadzieję
na spotkanie w innym terminie. Jednak na zaplanowane wrześniowe spotkanie
nie wszyscy mogli się zjawić, niektórym losy życiowe pokrzyżowały plany,
a niektórym czas między złożeniem deklaracji przyjazdu a samym przyjazdem
zgotował inne niespodzianki. W rezultacie zebrało się kilkuosobowe grono
absolwentów sprzed 35 lat. Okoliczności spotkania były podwójnie uroczyste,
bowiem na rok 2004 przypadł jubileusz 10 rocznicy istnienia Stowarzyszenia
Absolwentów, głównego animatora spotkań po latach - "Jesiennych Powrotów",
oraz nasze spotkanie po wielu latach.
Czekaliśmy na nie z wielkim niepokojem, pytaniami i wątpliwościami.
Do pierwszego spotkania doszło tuż przed uroczystym otwarciem "Jesiennych
Powrotów" w Auli UMK. Czekaliśmy przed wejściem przepełnieni pytaniami:
czy i jak się zmienili, czy się poznamy od razu, a jeżeli nie od razu,
to po jakim czasie, czy pomyłki nie będą przykre i czy one nie zaważą na
nastroju w czasie późniejszych imprez, kto przyjedzie, z kim przybędzie,
jaki bagaż wspomnień zabrał z domu itp. Staliśmy przed budynkami Uniwersytetu
ze stale powiększająca się grupą przybyłych. Spóźnialskich wypatrywaliśmy,
siedząc już w Auli i przywołując od czasu do czasu osoby mylnie rozpoznane.
Powitań nie było końca, niekiedy pojawiały się łzy wzruszenia. Byli i tacy,
którzy jechali od świtu, by się z nami spotkać, a następnie siadali do
samochodu z perspektywą nocnego powrotu do domu.
Poznawaliśmy się prawie natychmiast, czas ani przeżycia nie zatarły
cech charakterystycznych. Nieliczne i wcale nie przykre pomyłki stawały
się przedmiotem żartów i dowcipów, towarzyszących nam na popołudniowych
i wieczornych spotkaniach. W czasie jubileuszowych obchodów z trudem powstrzymywaliśmy
się od kontynuowania powitań, wspomnień, zadawania pytań o nieobecnych.
W czasie obiadu, z przyczyn oczywistych, dialog został zawieszony, ale
po spotkaniu w Instytucie Historii i Archiwistyki (pl. Teatralny 2a) nastąpił
niczym nieograniczany ciąg dalszy. Przy kawie i toruńskich pierniczkach
dzieliliśmy się przeróżnymi wrażeniami. Były wspomnienia o przeżyciach
towarzyszących egzaminowi magisterskiemu, egzaminom kierunkowym, seminariom
i innym zajęciom dydaktycznym. Przypominaliśmy sobie życie w akademikach,
które nie tylko wyznaczało rytm dni codziennych, ale realizowało wszystkie
inne potrzeby: nauki, rozrywki, przyjaźni. Niektórzy nawet zabrali z "domowych
archiwów" dokumentację, która znakomicie odświeżała te wspomnienia, np.
bony stołówkowe, tzw. karty wyposażenia studenta, odnotowujące pobieranie
pościeli z magazynów akademika, legitymacje uprawniające do pobytu w akademikach
itp. Inni dzielili się opowiadaniami o sobie, rodzinie, nowych znajomościach,
osiągnięciach i porażkach. Wszystko to odbywało się prawie jednocześnie,
co dawało nie byle jaki harmider. Uczestniczyli w nim nieliczni profesorowie:
Andrzej Tomczak i Janusz Małłek. W Instytucie czekało na nas zbiorowe zdjęcie
rocznika 1969, wykonane przez profesjonalnego fotografa. Cieszyło się dużym
powodzeniem, doczekało się komentarzy, nie wszyscy bowiem byli zadowoleni
z wyglądu uwiecznionego na fotkach. Nie udało się natomiast zwiedzić nowych
sal wykładowych, bowiem czasu było za mało, mimo iż to instytutowe spotkanie
przeciągnęło się do późnych popołudniowych godzin.
Tak więc z niedosytem podzielenia się wrażeniami powróciliśmy na kolację
przy muzyce. Czekał na nas, jak zresztą na wszystkich innych uczestników,
bogato i pięknie zastawiony stół. Niestety nie zaistniał on dostatecznie
wyraźnie w naszej świadomości, ponieważ szybko powróciliśmy do przerwanych
w Instytucie rozmów. Można nawet powiedzieć, że mieliśmy "pretensje" do
stołu o to, że jego rozmiary uniemożliwiają rozmowy z osobami z naprzeciwka.
Były liczne fotografie członków rodziny, fotografie nieobecnych kolegów
i koleżanek, przywiezione przez zaprzyjaźnione osoby, i oczywiście tańce
i jedzenie.
Niejedna łza się zakręciła, niejedno było westchnienie za odległą przeszłością,
niejedno zdanie wypowiedziane z nostalgią za latami studenckimi.
Wszyscy jednak zgodnie stwierdzili, że spotkania należy kontynuować,
aby dokończyć opowiadania o wydarzeniach z ostatnich 35 lat pobytu poza
Uczelnią. Zaplanowaliśmy spotkanie w 2005 r. Jednak jego program będzie
się nieco różnił od tegorocznego. Chcemy poznać zachowane w Archiwum UMK
ślady naszej bytności na toruńskiej Uczelni, poznać miejsca studiowania,
poprzypominać ich lokalizację i charakter, złożyć wizyty emerytowanym profesorom
(o ile się na to zgodzą), zwiedzić obiekty uczelniane nowo wzniesione,
a potem może dołączymy do grona uczestników "Jesiennych Powrotów". Swój
powrót zapowiedziało o wiele więcej osób. Postaramy się także o lepszą
fotograficzną dokumentację naszego spotkania.
Halina Robótka
absolwentka historii-archiwistyki 1969
(Autorka jest profesorem UMK, pracuje w Instytucie Historii i Archiwistyki)